Lara nie żyje? - Wtedy pomyślałem, że on też chyba jest dziwnym dorosłym... Markowi nie mieściło się to wszystko w głowie. - Zapewnię mu wszystko, co najlepsze. - Nie widział go pan w niedzielę? - Chris już odpowiedział na pana pytanie - wtrącił Beck. - Po raz ostatni widział Danny'ego w sobotę rano i rozstał się z nim około południa. - Gdzie był pan w niedzielę? - spytał Scott Chrisa. - W domu. Cały dzień. Spałem do późna, a potem trochę się byczyłem. Czytałem „Times-Picayune". Po południu pojawił się Beck i oglądaliśmy mecz Bravesów w telewizji. Nasza gospodyni może poświadczyć moje słowa. Czy to wszystko konieczne? - spytał nagle szeryfa. - O co w tym wszystkim chodzi, Rudy? - Ja też chciałbym to wiedzieć - dodał Beck. - Zrób nam przyjemność i odpowiedz jeszcze na kilka pytań, dobrze? - poprosił Rudy. - Pospiesz się, Wayne. Detektyw ponownie zerknął do swojego notatnika, ale Beck wiedział, że to tylko gra. Scott doskonale wiedział, o co chce zapytać. - Gdzie był pan w sobotę wieczorem? - A co to za różnica? - rzucił Chris niecierpliwie. - Danny'ego nie było ze mną. - Gdzie pan był? - powtórzył Scott. Chris mierzył się wzrokiem z detektywem, kiwając się lekko na krześle. Był wyraźnie wściekły, ponieważ musiał odpowiadać na pytania kogoś, kogo uważał za gorszego od siebie. W końcu odparł sucho: - Odwiedziłem nowy klub w Breaux Bridge. Mają tam świetną kapelę i apetyczne kelnerki. Powinien pan spróbować, detektywie. Ja stawiam. Oferta nie zrobiła wrażenia na Scotcie. - Czy pali pan papierosy, panie Hoyle? - Nie nałogowo. Czasem, kiedy jestem na imprezie. - Czy palił pan w sobotę wieczorem w nowym klubie w Breaux Bridge? - Nie usłyszycie od niego ani słowa więcej, dopóki się nie dowiem, do czego to wszystko zmierza - wtrącił się Beck, zanim Chris miał szansę odpowiedzieć na pytanie. Scott spojrzał na Rudego Harpera, którego obwisła psia twarz jakby się wydłużyła o dodatkowe kilka centymetrów, odkąd rozpoczęło się przesłuchanie. Z widocznym ociąganiem otworzył jedną z szuflad i wyjął brązową torebkę papierową, taką, jakich używa się do zbierania materiałów dowodowych. Wręczył ją detektywowi, który otworzył ją ostrożnie i wytrząsnął zawartość na biurko Rudego. 12 - Beck... - Dopiero, kiedy stąd wyjdziemy. - Ale to jest... - Dopiero kiedy stąd wyjdziemy - powtórzył Beck z naciskiem. Ignorując zdumione spojrzenia urzędników, popchnął Chrisa korytarzem, przez poczekalnię i wyprowadził z posterunku. Nie pozwolił mu się odezwać, dopóki nie znaleźli się wewnątrz jego pikapu, nagrzanego niczym piec. Uruchomił silnik, ustawił klimatyzację na maksimum i spojrzał na przyjaciela, który od kilku chwil stał się podejrzanym o zabójstwo. - Mów. - Nie mam nic do powiedzenia - odparł Chris z niezwykłym spokojem. - Tak jak zeznałem wcześniej Rudemu i temu... temu detektywowi - ostatnie słowa wymówił jak przekleństwo. - Bez względu na to, co znaleźli w domku rybackim, nie mogą tego ze mną powiązać. Nie było Rano oznaczało perspektywę smutnej, przeraźliwie pu¬stej przyszłości, ale teraz... Teraz było teraz. Mark trzyma¬jący ją w ramionach. Jego wargi na jej ustach. Dotyk jego ciała. Ogień w jej żyłach. Tak, teraz, na tych krótkich kilka chwil, ten mężczyzna był jej domem, jej miejscem na ziemi. rozdygotanie ptaka, zrezygnował z tego zamiaru. satysfakcja, iż: "Dobrze, że nie wszyscy dorośli są dziwni..." I Ty też tego potrzebujesz. Przepraszam, jeśli wtrącam się w nie swoje sprawy, ale musisz wreszcie przestać się bać. Nauczyłeś się tłumić uczucia, by już nikt nie mógł Cię zranić. Teraz jednak pojawił się Henry i jakoś znalazł drogę do Twojego serca. To szansa dla Ciebie. Opieka nad nim dobrze Ci zrobi, pomoże Ci się otworzyć i żyć pełnią życia. nie różą, lecz... Lepiej, żeby sobie wreszcie poszedł i zostawił ją sa¬mą. W przeciwnym razie ulegnie pokusie, wtuli się w jego ramiona i... skończy jak Lara. Ta myśl natychmiast ją otrzeźwiła. Nikt nigdy nie śmiał odzywać się do niego w podobny sposób! Czy ona zapomniała, że zwraca się do księcia ze starego europejskiego rodu? I ta jej angielszczyzna... Była siódma wieczorem. Mark siedział przy biurku w swoim gabinecie, bezskutecznie próbując pracować. Wszystko wydawało się jakieś... inne. Zawsze czuł się tak dobrze w Renouys. Tu mógł się odciąć od wszystkiego, cze¬go nie znosił, a teraz miał wrażenie, jakby jego ulubione miejsce ziało chłodem. Było tu nieprzyjemnie pusto i cicho. właściwie pożegnał się, bo ułożył z łańcuchów napis: "Przepraszam. Wybacz..." Żałuję. że mnie opuścił, bo nie
- Jestem pod wrażeniem - przyznał. - Nie wiedziałem, że tak cię Jeśli zaraz, w tej chwili, nie wydostanie się na świeże powietrze, to Cofnęła się gwałtownie i zacisnęła dłoń na torbie. - Przepraszam. pokryć rozczarowanie żartobliwym tonem: ton rozkochanej w romansach Cary. odrobiny wprawy. - Dlaczego miałabym ci odpowiadać? Ale tak, jesteśmy kochankami i pobierzemy się, jak tylko zostanie przeprowadzony jego rozwód. Przysyła po mnie samochód. Mama odejmowała sobie od ust, żeby w lodówce zostało Dla niej to też był nadspodziewanie przyjemny dzień. 169 221 się wmanewrować w tak idiotyczną sytuację? - To dobrze - powtórzył. - Co ty wyprawiasz?! - Dym zatykał mu usta i nos, wypełniał
©2019 maria.ten-urodziny.kartuzy.pl - Split Template by One Page Love